Żeby przynosić owoce…

”Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika:
»Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?«. Lecz on mu odpowiedział: »Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć«”.

drzewo figowe

My też, jesteśmy jak częściowo nieurodzajne drzewo. Owszem wydajemy owoce na niektórych gałęziach, ale inne są już uschłe. Wybiórczo czerpiemy pożywienie duchowe. Idąc za tym co się nam podoba, co pobudza nas do słodkich wzruszeń. Zamykamy zaś oczy i uszy na to co trudne, co mogłoby zburzyć nasz wizerunek porządnego katolika. Unikamy konfrontacji z Prawdą. Obawiamy się, że trzeba by wtedy dokonać radykalnych wyborów, na które zostawiamy sobie wciąż czas na przyszłość.

Wielki Post to Boży czas wzruszania ziemi naszych serc, okopywania, intensywnego nawożenia Słowem Bożym, naświetlania słońcem sakramentów i Miłości, nawadniania Duchem Świętym. Czas dany i zadany. Ma doprowadzić nas do rzeczywiście głębokiego nawrócenia ku Bogu, do głębokiej modlitwy.